Strażniczka Miejska i hejnalistka – krótka historia o tym, jak dogonić marzenia

Udostępnij

Lubię ciekawych ludzi. W każdym wydaniu. Nic nie motywuje tak, jak pasja i zaangażowanie innych. Skoro inni mogą realizować swoje plany i marzenia, to my także. Nic nie stoi na przeszkodzie – wystarczy w siebie uwierzyć. 

Dziś posłuchamy krótkiej historii hejnalistki Straży Miejskiej, która codziennie gra hejnał z wieży Zamku Królewskiego. 

Krótka historia o tym, jak dogonić marzenia

Taktyczna Mama: – Mówią o Tobie Ewelina-Trębaczka, skąd takie przezwisko? 

Ewelina D: – Wszystko zaczęło się 18 lat temu, kiedy zaczęłam grać na trąbce w Miejskiej Orkiestrze Dętej w swoim rodzinnym mieście. Po ukończeniu szkoły muzycznej I st. wyjechałam do Warszawy gdzie skończyłam szkołę muzyczną II st. Wtedy też, trafiłam do najlepszej orkiestry dętej w Polsce, pod opiekę obecnego mistrza świata w kategorii „Street parade” –  mowa tu o Orkiestrze Osp Nadarzyn.

T.M: – Pozostaje mi złożyć ogromne gratulacje. To dobrze, gdy ciężka praca i nauka przynosi efekty. Teraz jesteś hejnalistką – opowiedz o tym.

E.D: – Zawsze podążałam za marzeniami i robiłam wszystko, by je spełniać. Po około 6 latach, spędzonych za biurkiem w korporacji, postanowiłam, że mam dość nudnej pracy przed komputerem. I się zwolniłam. Poświęciłam się wtedy w 100% trąbce. Teraz widzę, jak bardzo się to opłaciło. Na efekty nie musiałam długo czekać – niedługo po tym, dostałam propozycję pracy w Straży Miejskiej jako hejnalistka. Codziennie o g. 11:15 gram hejnał warszawski z wieży zegarowej Zamku Królewskiego. To pewnego rodzaju spełnienie marzeń. Oprócz tego, biorę udział w licznych uroczystościach państwowych/miejskich, takich jak uroczystości okazji obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego, odsłaniania tablic upamiętniających przeróżne wydarzenia i ważne osoby.

T.M: – To niezwykle nobilitujące zajęcia. Jak musisz się do tego przygotowywać?

E.D: – Na pewno muszę być dobrze rozegrana (muszę się rozćwiczyć, pograć na trąbce) i wypoczęta. Jako członkini Kompanii Reprezentacyjnej Straży Miejskiej, zdarza się, że muszę dość długo stać na baczność. Buty muszą być wypastowane, a koszula wyprasowana. Mundur zobowiązuje! 

T.M: – Jest takie przysłowie: „za mundurem…”, w Twoim przypadku nie panny, a kawalerowie. Mundur ma w sobie to „coś”. Powiedz proszę, kilka słów o stroju, w którym występujesz. 

E.D: – Zacznę od góry i skończę na dole, tak chronologicznie. Mój mundur składa się z czapki rogatywki z orzełkiem, marynarki ze złotymi guzikami, stopniem na pagonach oraz przypiętą „blachą” z numerem służbowym po lewej stronie. Na klapkach od marynarki są przypięte tzw. „korpusówki” SM. Do tego biała koszula i czarny krawat. Spodnie nazywane są różnie… ale chyba najbardziej znana nazwa to „narciarki” – są to spodnie w kant, z doszytą gumką którą się zakłada pod piętę. Buty to „trzewiki” podkute 32 gwoździami i podkową. 

T.M: – Brzmi poważnie, dostojnie i tak też wygląda…A co dalej? Jakie są Twoje dalsze plany? 

E.D: – Na tę chwile jestem spełniona zawodowo i nie chcę niczego zmieniać. Poza pracą mam swoją ukochaną Orkiestrę Nadarzyn, dzięki której dużo koncertuję i zwiedzam świat. Jestem szczęśliwą trębaczką!

Udostępnij

Author: Taktyczna Mama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.