
Przed nami kilka dni wolnego. To czas na to, by na nadchodzący weekend zaplanować wypad poza miasto i zwiedzanie ciekawych miejsc. Wiadomo, że dla każdego ciekawe jest coś innego, więc dziś zaprezentuję Wam, co (w podróżach) lubi Taktyczna Mama.
Odrobina kiczu
O kiczu z perspektywy kultury wiem sporo. W końcu napisałam nawet pracę licencjacką oscylującą wokół tego tematu, za punkt wyjścia stawiając dzieło: “Kicz czyli sztuka szczęścia”. To o co w tym kiczu chodzi?
Abraham Moles napisał cudowną książkę traktującą o tym, dlaczego lubimy kicz i czym on właściwie jest, w jaki sposób go rozpoznać. Pisarz wymienia cechy, które pomagają w zdefiniowaniu tego, czy coś, co aktualnie percypujemy i obserwujemy, przejawia znamiona rzeczonego kiczu. I tak, wedle Molesa, te cechy to:
„1) niedostosowanie – w każdym przedmiocie kiczowym istnieje pewne wyraźne przekroczenie zasady funkcjonalności: logiki (…)
2) kumulacja – przeciwieństwo ascezy i prostoty (…)
3) synestezja – to próba oddziaływania na wiele zmysłów naraz, na wzrok, słuch, dotyk (…)
4) przeciętność – znajduje się kicz w pół drogi między tym, co od dawna akceptowane i tym, co pociąga nowością (…)
5) komfort – kicz unika tego, co trudne i niewygodne (…)”
Moles pisze, ze kicz to zjawisko, które: […] jawi się ono jako połączenie przerostu i niedowładu, ran na ciele sztuki. Kicz urasta do rangi zjawiska ponadstylowego nawet. Często staje się ozdobą.”
Po co mi to wprowadzenie o kiczu? Bo mi kicz kojarzy się przede wszystkim z Licheniem i plastikowymi figurkami przedstawiającymi Matkę Boską, które w dodatku można napełnić uzdrawiającą wodą. Lubię je i kolekcjonuję.
Dobra, prawda jest taka, że uwielbiam sakralny kicz. Ogromnie. Dlatego podróżuję po wszelkich odpustowych straganikach i cieszę oko tym, co tam znajdę. Jednak poza kiczem, uwielbiam zwiedzać obiekty sakralne, traktując je jak dzieła architektoniczne. I tak te sakralne zwiedzanie zaprowadziło mnie do Kolegiaty w Tumie.
Kolegiata w Tumie
Wracając z wycieczki do Żelazowej Woli, o której pisałam TUTAJ, trafiłam do Łęczycy, a tam do Kolegiaty w Tumie właśnie. To wspaniała świątynia romańska.: “Historia obecnej archikolegiaty całkowicie łączy się z założeniem prawdopodobnie najstarszego w Polsce opactwa benedyktynów pw. Najświętszej Panny Marii i św. Aleksego. Była to budowla kamienna, trójczęściowa, od wschodu zakończona absydą. Pozostaje pytanie, skąd mieliby przybyć benedyktyni do Łęczycy? Pierwsi zakonnicy mieliby przyjść z czeskiego Brzewnowa, gdzie św. Wojciech był biskupem.”
Współcześnie
Jak podaje nasza ulubiona, internetowa encyklopedia: “[…] w 1999 sprowadzono z Gniezna do Tumu relikwię św. Wojciecha. Na pamiątkę tego wydarzenia ufundowano ołtarz w nawie głównej (projekt A. Koss, rok 2000) a w ogrodzie otaczającym sąsiadujący z kolegiata kościółek św. Mikołaja zasadzono poświęcony świętemu Wojciechowi dąb.
W latach 1995-2008 przeprowadzone zostały ponownie kompleksowe prace konserwatorskie (dr. Zenon Duda AGH Kraków odwodnienie-konstrukcja, prof. Andrzej Koss ASP-Warszawakonserwacja bryły Archikolegiaty i wystroju rzeźbiarskiego, prof. Maria Roznerska i córka Ewa konserwacja malowideł ściennych).
22 maja 2011 roku obchodzono uroczystości związane z 850-leciem konsekracji archikolegiaty. Po uroczystej mszy świętej celebrowanej przez kardynała Józefa Glempa dokonano uroczystego odsłonięcia kamienia pamiątkowego związanego z tą rocznicą. Odsłonięcia kamienia dokonali Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski oraz Nuncjusz Apostolski w Polsce arcybiskup Celestino Migliore.
W kolegiacie znajduje się brązowy odlew krucyfiksu wykonanego w 1943 przez Józefa Gosławskiego[4] /projekt krzyża procesyjnego /A.Koss/”.
To jak, ktoś z Was widział?